Zawsze starałam się zdrowo odżywiać moje dziecko. Dlatego jak ognia od początku unikałam podawania jej słodyczy.
− Jaka ona chudziutka − zamartwiała się moja mama. Nie zgadzałam się z nią. Monika była szczupła, ale w sam raz. Mój spokój w tym względzie był poparty opinią pediatrów, wynikami regularnych badań kontrolnych.
Kiedy córka skończyła 3 lata, poszła do przedszkola, a ja wróciłam do pracy. Bardzo mi wtedy pomogła mama. Opiekowała się Moniką, dopóki ja albo mąż nie wróciliśmy do domu. Z wielkim przejęciem i poświęceniem zajmowała się wnusią. Byłam zachwycona. Do czasu, kiedy zauważyłam, że moje dziecko zaczęło gwałtownie przybierać na wadze.
− Co się dzieje? − zastanawiałam się przerażona. − Może to przedszkolne jedzenie? − mówił mąż. Ale wkrótce wszystko się wydało. Zajrzałam wieczorem do jej pokoju i zobaczyłam, że Monika, zamiast spać, objada się w łóżku czekoladą.
− Skąd to masz? − spytałam zdumiona. − Z szuflady − odpowiedziała rezolutnie. Okazało się, że w szafce miała jeszcze paczkę chipsów, krówki i kilka kolejnych tabliczek czekolady... A fundatorką tej „spiżarni” był kto? Moja zapobiegliwa mama!
− Słodycze przed snem? Nie wolno! − tłumaczyłam zdenerwowana Monice. Byłam zła. Kazałam córce umyć zęby. Postanowiłam rano porozmawiać z mamą. − No i co z tego, że dziecko przytyło? Nareszcie wygląda zdrowo − powiedziała, ale mi mo wszystko obiecała ograniczyć małej słodycze.
Jednak nie tylko one były winne. Mama wciąż czymś Monikę dokarmiała, a to jakąś kanapką, a to naleśnikami. Praktycznie ciągle za nią chodziła i pytała, co jeszcze chce zjeść. Nie pomagały moje liczne upomnienia. − Nie dawaj jej tyle jeść, będzie za gruba − prosiłam. Ale babcia robiła swoje. I tak z mojego niejadka szybko zrobił się „jadek” i to z wielkim apetytem.
− Głodna jestem! − wołała córcia, zaraz po przyjściu z przedszkola i... zjadała drugi obiad. Potem podwieczorek i oczywiście kolację. Kiedy Monika poszła do szkoły, była już „puszystym” dzieckiem. − Wyrośnie − nie przejmował się mąż. A ja nie byłam tego taka pewna. Nie mogłam czekać i nic nie robić.
Wybrałam się z córką do dietetyczki. Zaczęłam karmić według jej zaleceń. Wspólnie zaczęłyśmy biegać popołudniami i gimnastykować się. Monika robiła to, choć z dużymi oporami. Ale za to ciągle była głodna. Nie chciała jeść dietetycznych posiłków.
− Są wstrętne! Nie męcz mnie tak − grymasiła ciągle. W końcu i ja zaczęłam jej odpuszczać... Dziś Monika ma 9 lat, jest rezolutną dziewczynką i wygląda jak... pączuszek.
Co będzie, kiedy stanie się nastolatką?! Przecież nabawi się ogromnych kompleksów i będzie miała pretensje do mnie, że źle ją żywiłam. Nie chcę, żeby Monika cierpiała z powodu nadmiernej tuszy. Jak jej pomóc?
Weronika G. z Rzeszowa
Wasze opinie
@Przed dziewczynką koszmar szkoły podstawowej. W gimnazjum zniszczą ją, zaszczują na śmierć. Weź ją w obroty i to już. Wytłumacz brutalnie, co ją czeka, jak będzie odstawać od koleżanek. Do końca podstawówki doprowadź ją do normalnej sylwetki, bo potem będzie już zdecydowanie za późno.~Joanna
@Nie łudź się, że twoja córka sama z tego wyrośnie. Niestety, musisz wprowadzić drastyczne zmiany w swoim domu. Żadnego po błażania. Uwierz mi, Monika kiedyś będzie bardzo ci za to wdzięczna. I nie dawaj jej żadnych pieniędzy do szkoły, żeby sama sobie tych słodyczy nie fundowała.~Daria
@ Ona jest jeszcze mała! Na pewno sama z tej otyłości wyrośnie. Ale masz rację, nie można przesadzać ze słodyczami.~Mimi
@ Nie daj sobie zaćmić oczu tym, że wyrośnie, bo to nieprawda. Ja też byłam pul- chnym dzieckiem, teraz jestem pulchną kobietą. I mam w pewnym sensie żal do rodziców, że mnie nie pilnowali, kiedy objadałam się słodyczami w dzieciństwie. Ona jeszcze nie rozumie, że to jak, co i ile je, nie wyjdzie jej w przyszłości na zdrowie. Musisz postawić sprawę jasno. Wziąć się za córkę póki nie jest za późno. Lepiej to zrobić teraz, niż żeby jako nastolatka katowała się niemądrymi dietami lub tabletkami. ~Gaz
@ 9 lat to wystarczająco inteligentna osoba. A w tych czasach już 5-latki znają różnice między złym i dobrym. Co możesz zrobić, to traktować ją jak dorosłą osobę. Za każdy czyn w życiu ponosi się konsekwencje. Teraz jest prawie dorosłą osobą i bedzie sama odpowiadać za swoje czyny. Trochę dyscypliny nie zaszkodzi. A w zamian będzie miała więcej koleżanek w szkole, zamiast przezwisko Grubaska.~Taki los
@To przecież jeszcze dziecko! Nie stresuj jej ani siebie. Zobaczysz, że jeszcze zacznie biegać, skakać i szaleć z koleżankami. Nawet nie zauważysz, kiedy zrzuci zbędne kilogramy. I nic na siłę, bo tak się nie uda... ~Ola